Strona:PL Ferdynand Kuraś - Juliusz Tarnowski.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O, niechże Cudowna Dzikowska Maryja
W Swej ma cię opiece i szabli twej sprzyja!
Wśród chrzęstu żelaza, wśród dymu i huku
Niech cię Bóg wspomaga — hetmański prawnuku.




Pod wodzą Jordana garść polskich rycerzy
W potyczkach z Moskalem walecznie się mierzy;
Wróg do Komorowa ścigany uchodzi,
W tropy jego dążą zapaleńcy młodzi.

Tu Moskwa, przed okiem powstańców ukryta,
Kul gradem zdradziecko przybyłych powita:
Z zasieków w ich piersi — jak do celu mierzy...
Dzikowska Panienko — chroń Twoich rycerzy!

— »Do ataku, wiaro! — wraz komenda padła —
Zdobyć te stodoły, gdzie się Moskwa wkradła!
Na bagnety! komu poledz nie nowina —
W odsiecz Dunajewski ciągnie od Szczucina,

— »Zwyciężyć, czy zginąć — jednaka nam droga —
Hej, za mną do szturmu — do stodół — na wroga!«
Tarnowski zawołał — i pierwszy dopada
Zasieków — a za nim trzydziestu gromada...

Nie wszyscy do mety, nie wszyscy dobiegli,
Cofnęli się jedni, drudzy od kul legli;
Nadzieje odsieczy zgasną tak jak błysły —
Pogrzebiona ona w bystrych nurtach Wisły.