Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Umyśle ciężki, próżen trosk a gruby!
Leniwy patrzeć w przyszłych cierpień ciemnie!
Toćżeś w tych oczach czytać mógł tajemnie,
Co dziś znasz jawnie, gwoli własnej zguby!
Zdały się mówić te, co z błogiej siły
Tak długo duszy jej zwierciadłem były,
Dziś w swem milczeniu dziwnie rozgorzałe:
— Bądź zdrów! przed czasem, zdarzył Bóg, odchodzę —
Mnie w Niebo bierze, by mi dał Swą chwałę —
Ciebie zostawia — byś tu cierpiał srodze! —



Canzona XXVI.


Od źródeł życia, nieraz w świat szeroki
Bywało w lądy gdzieś zamorskie gonię,
By prześladowczych znaleźć gwiazd odmianę —
Jednak — o dziwne tkliwych żądz uroki! —
Zawszem w to błogie wracać chciał ustronie,
Gdziem znał: że w domu mych nadziei stanę...
Lecz dziś! niestety! daję za wygrane —
Gdyż w głębi mego rozdartego łona,
Już mi nadzieja żadna się nie święci.
A nie straciłem pamięci,
Tak, że choć dusza żądzą jest karmiona,
To niemniej wiecznym nienasytem kona.

Jak rumak, gdy mu zbrakło jadła w drodze,
Rad nie rad krok swój zwalnia od południa.
Choć zwykł dnie całe biedź aż po wieczory —
Tak strudzonemu gdy mi wzięła srodze
Mej duszy pokarm ta, co świat wyludnia.
Ustałem nędzny! — i od owej pory,
Duch mój nadziei wszelkiej głodem chory,
Życie w pogardzie ma, choć śmierć go trwoży —
I w niepewnościach swych, jak mgła na wietrze,
Który ją tchem w niwecz zetrze,
Chciałby się w nicość rozwiać gdzie w bezdroży —
Byle się prędzej spełnił wyrok Boży!

Nigdym nie cenił życia, tylko tyle —
(Miłość mi świadkiem, co zna żądz mych tajnie)