Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ku mej obronie tylko przedsiębiorę
To, czem wytrwali walczą kochankowie.
Tej pogardliwej oczu jej wymowie,
Co chce mi zdrętwić serce trwogą chore,
Stawiam tak bierną woli mej pokorę,
Że przejednana wnet mu wraca zdrowie.
Inaczej czyniąc, w jej Anielskiej twarzy
Meduzę ujrzeć łatwo mi się zdarzy,
Co ludzi w głazy zmieniać miała władzę.
Tak i ty z twoją lubą czyń — tak radzę,
Bo nie unikniesz doli tajemniczej,
Chyba ci Amor skrzydeł swych użyczy. —



Sonet 147.


Napisany w r. 1345.


Po! Mógłbym ciała śmiertelnego dolę
Powierzyć wartkich prądów twych opiece —
Lecz duch jest we mnie rwisty, tak dalece,
Że jemu raczej chęć mą oddać wolę.
Z nim ja, w przestrzeni niezgłębionych pole,
Wprost przez powietrze, wiosłom ani rzece
Nie dość ufając, w złoty wschód mój lecę,
U ramion mając skrzydła żądz sokole! —
Jednak, Królowo wszystkich rzek wyniosła!
Któraś jest godna wziętą być za posła
Tej, co Królową swego jest lutnisty,
Nieciłbyś doczesną istność moją niosła, —
Gdy duch, w miłosnych skrzydeł zbrojny wiosła,
Lecąc, wyprzedzać będzie prąd twój rwisty! —



Sonet 148.


Miłość mi siatkę podrzuciła złotą
W zielonej trawie, i jak niegdyś Ewa
Ku drzewu wabi, co cień liści miewa
Wiejący raczej smutkiem, niż pustotą.
I jak tam w Raju, tak i tu, szło o to
Bym gorzki owoc ściągnął z tego drzewa —
Tę zaś pokusę tak mi słodko śpiewa,
Jak ludzie tylko w krasnych bajkach plotą.