a Petrarka w obłoki, to ten przy ziemi ile mógł się trzymał. Człowiek osobliwszy — nieustannie to na wozie bywający to pod wozem; naprzemian: to wykwintniś, to obdartus; to dworak, to pustelnik; to rozpustnik, to teolog; to kostera i pijak, to znów zawzięty humanista. Dekamerona pisał, a Dantego uwielbiał; z Petrarką się przyjaźnił, a w Laurę jego wierzyć nie chciał; córy królewskiej był kochankiem, a nie miał za co sprawić ciepłego odzienia[1]. Do dworów poważnych posłował, a na tych dworach trefnisiem bywał; z najuczeńszymi ludźmi stał na równi, a czasem lata całe przepróżniaczył; Boską komedyę wykładał, a obelżywie z kobiet szydził; pobożne hymny tworzył i swawolne piosenki, epopeje i uliczne satyry, pasterskie romanse, mistyczne alegorye i rozpustne zwrotki; słowem człowiek dziwny, bardzo dziwny. — Ale najlepiej podobno i jego i społeczeństwo tamtoczesne z Dekamerona poznamy. — Ciężkie to były chwile. Po miastach Włoskich żarły się stronnictwa; najazdy obcych kraj zalewały; Stolica Piotrowa gdzieś daleko zgorszenie tylko szerzyła — a tu, w sercu świata, człowiek lichego rodu ale wielkiej duszy, sam jeden dawał przykład starej Rzymskiej cnoty — padał, wzmagał się, znów padał — aż się już i nie podniósł więcej. Klęski po klęskach, nędza za nędzą — w ślad za wojną głód na ludzi, pomory na bydło. Wreszcie przyroda, niby z wrogami wewnętrznymi w zmowie, zsyła im w pomoc trzęsienia ziemi, szarańczę. powodzie. Nie koniec na tem — nadciąga zaraza[2].. Powietrze to, zwane Czarną Śmiercią, w niedługim czasie wyludniło blisko trzecią część Europy! Ziemia Włoska osobliwszą stała się jego pastwą. W Pizie ubyło siedmdziesiąt osób na sto, miejscami została tylko dziesiąta część ludności — w Trapani wszyscy mieszkańcy wymarli. Wśród przerażenia ogólnego, Biczownicy dniem i nocą przeciągają po opustoszałych obszarach, ludzie najbezbożniejsi o życiu przyszłem dumają; opamiętanie się, modlitwa, pokuta, wchodzą na porządek dzienny. Obaczmy jednak, co się to we Florencyi dzieje, podczas gdy umiera tam dziennie ludzi po kilka tysięcy. Oto, siedm swawolnych dziewczątek, trzech kochanków swoich „na nabożeństwie“ napotkawszy, umawiają się
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/039
Wygląd