Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
217.

Garnij w twą duszę jak najtkliwiej,
Cobądź ci w tęskne łono
Tchnienia od Niebios wioną.
Bowiem i tacy są szczęśliwi,
Których myśl — choćby w sercu, żywi
Rzecz upragnioną, za spełnioną.


218.

Dumałem: czy też po mnie jeszcze
Istoty mej choć cząstka mała
Pośmiertne życie będzie miała?
Wtem, coś nademną zaszeleszcze,
I usłyszałem słowo wieszcze,
Jakiem przemawia duch bez ciała.

Mowę tę smutną w serce wziąłem...
— Kto, jak ty, — brzmiała niezbłaganie —
Odkąd mu błysło dnia świtanie,
Miał ciemną gwiazdę ponad czołem,
Ten, przeznaczeniem nie wesołem,
W swym grobie cały pozostanie.


219.

Mniejsze: że, w życia pochodzie,
Siejesz twój plon wśród kąkoli —