który już nie żyje. Świętobliwość, cuda, po rozdzieleniu się i oderwaniu od Kościoła, nie istnieją i istniéć nié mogą.
Monastyr św. Antoniego stoi na równinie Arabajskiéj, u stóp wysokiéj góry. Zbliżając się widać wieżę, kopuły cerkwi. Góra św. Antoniego u szczytu jést jakby uciętą; potem od jéj połowy aż do samego spodu są urwiska kamieni ostro zakończonych. Nie ma bramy w klasztorze, ale wciągają na sznurze, podnosząc w górę pielgrzymów, szczególnie księży, wprowadzają procesyonalnie. Zakonnicy w ciemno-błękitnych rasach, w czarnych zawojach, idą parami niosąc w ręku gałązki oliwne i daktylowe do cerkwi, śpiéwając hymny; za nimi pielgrzymi w obłokach kadzideł. Kadzidło lecąc na wszystkie strony rozléwa woń miłą i dym, który idących zupełnie okrywa. Kadzidło niosą dyakoni. Gdy pochód się zbliża do cerkwi, uderzają w dzwony, co czyni najmilsze na przychodniach wrażenie. Wchodzą naprzód do staréj cerkwi św. Antoniego, potém do bliskiego Soboru. Obchodzą wielki ołtarz, całując jego węgły. Procesya wychodzi carskiémi wrotami, idąc po całym Soborze naokoło cztérech ścian, i wraca do wielkiego ołtarza. Oddają pokłon wielkiemu ołtarzowi, całując go i znowu obchodzą Sobór. Posadziwszy potém przybyłego biskupa na krześle, z lewéj strony okadzają Go wszyscy z kolei całując w rękę. Miedzianémi talérzami uderzają, stukają w stalowy trójkąt; i małym dzwonkiem dzwonią, śpiéwają. Śpiew nie zbyt głośny przypomina brzęczenie pszczół. Na końcu jeden Hero-Monach czyta po arabsku przywitanie. Ten obrządek trwa długo, jak zwykle u arabów. Nie mogli ruscy mnisi, asystujący biskupowi Porfiremu[1] do końca wytrwać, z cerkwi przed skończeniem obrzędu powychodzili. Jeden tylko biskup Porfiry uroczystujący i siedzący przy ołtarzu, do końca pozostał. Kto bywał na Wschodzie, wié, jak są dłu-
- ↑ Który z Kijowa pielgrzymował.