Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Potnijskie[1] pędzą konie, przystanąć nie mogą.
Jeno ku uchu tarczy zakręcają w biegu,
Że widać, iż szaleją!... Szósty w tym szeregu
Kapanej był, a taka wrzała chuć w nim dzika,
Że miał się za lepszego chyba wojownika.
Niż Ares... U Elektry bramy pies ten warczy.
Na grzbiecie zaś żelaznym jego walnej tarczy
Olbrzymi był ziemioród, który na swe bary
Wydźwignął całe miasto, ciężkimi lewary
Z swych posad wysadzone. Groźba to dla miasta
Naszego, co je spotkaćby mogło. Adrasta
U siódmej ujrzeliśmy bramicy: Sto węży
Na lewem miał ramieniu: wije się i pręży
Naokół głowy hydry. Argejczyków chluby,
Swiecącej w jego tarczy. Smoki, sprawcy zguby,
W paszczękach wynosiły cię, Kadmowa dziatwo.
Z pośrodka murów miasta. Wszystko ja to łatwo
Widziałem, wodzom hasła przenosząc. I wprzódy
Od łuków i rohatyn rozpoczęto trudy
Bitewne, dzirytami miotający, zdala
Prażący z proc i głazy rzucający — fala
Za falą. Lecz zwycięstwo kiedy przy nas stanie,
Z Tydeja ust słyszymy odrazu wołanie
I z warg twojego syna: Zanim zginąć mamy
Od strzał ich, Danaowie, uderzmy na bramy!
Piechota i konnica i ci, którzy wozy
Prowadzą w bój, niech ruszą!... Na krzyk, pełen grozy.
Już nikt się nie ociągał. Z zakrwawioną skronią
Niejeden padł na miejscu... I z naszych, co bronią

  1. Konie Glaukosa, który od nich zginał pod murami miasteczka Potniai (Ποτνίαι). Ποτνιαδες zwały się także Erynyje.