Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z grodami, sprzymierzeńca z sprzymierzeńcem. Młody
Mój synu, wiedz, że równość podstawą dla człeka
Najtrwalszą, gdyż człek biedny tego tylko czeka,
Ażeby módz z dobytku wywłaszczyć bogacza.
Wszak ona, równość, mierzy i wagi oznacza
I liczb porządek wszystkich. Promieniste słońce
I nocy wzrok bezświatły to równości gońce:
Bieg w roku jednakowy odbywają, jedno
Drugiemu nie zazdroszcząc przewagi, w tem sedno!
I noc i dzień, tak krążąc, to człowieka sługi.
A ty, mając swą cząstkę, nie chcesz cząstki drogiej
Odstąpić swemu bratu? A gdzież tu jest miara
Sprawiedliwości? Powiedz! Czemu tak się stara
Twa dusza tron uwielbiać, gdy nszczęśliwiło
Bezprawie cię tym skarbem? Czyż ci jest tak miło,
Że ktoś cię uniżenie podziwia? O, rzadkiej
Próżności ty objawie! Gdy w domu dostatki,
Chcesz troskom się napierać?... A wiesz, czem jest zbytek?
Czczą nazwą, niczem więcej! Mędrców zasób wszytek
Jest w tem, co im wystarcza. Człek nie ma swych włości,
On rządcą tylko tego, co mu z wysokości
Raczyli dać bogowie. Jeśli im się zechce,
I to mu też odbiorą. Cóż cię bardziej łechce —
Mający do wyboru, cóżbyś wolał, proszę,
Mieć tron, czy zbawić miasto? Co? Władzy rozkosze,
Odpowiesz! A cóż będzie, jeśli ten zwycięży?
Kadmejskie jeśli hufce słabsze od oręży
Argiwskich? Gród tebański będzie zdruzgotany.
Tłum dziewic, wziętych w łyko, opuści te łany —
O, pastwić się nad niemi będzie przemoc wraża!
A zatem te bogactwa, na które tak zważa
Twa troska, na pożytek nie wyjdą nikomu,