Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom II.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Śpiew Sfingi i w nagrodę bierze kraj ten, książę,
Tej ziemi bierze berło, że, dla domu zguby,
Małżeńskie z swą rodzoną matką zawrze śluby,
Że matka, nic nie wiedząc również, w swe ramiona
Miłosne własne dziecko zamyka. I, żona
Własnego swego syna, zrodziłam mu dziatki,
Dwóch synów: Eteokles i Polyneik, rzadki
Bohater, ze mnie wyszli, a przy nich dwie córy:
Ismeną nazwał ojciec jedną, a zaś wtórej.
Najstarszej, dałam imię Antygony. W końcu
Ojdipus, one wszystkie, jakie tylko słońcu
Widome są katusze, przeszedłszy, nareście,
Zbadawszy, czyje w uścisk kształty brał niewieście.
Iż żoną własna matka mu była, swe oczy
Skazuje na zagładę, krwią źrenice zbroczy,
Wykłówszy je spinkami złotemi. I młody
Płód jego, dwaj synowie, w chwili, gdy im brody
Ocieni świeży zarost, co się sypać zacznie,
Pod klucz wzięli rodzica, ażeby rozpacznie
Zataić los ojcowski, którego nikomu
Tak łatwo nie zataisz! I on żyje w domu
I klątwy za klątwami rzuca na swe syny
I ostry im zaleca miecz — że to jedyny
Jest środek, którym winni dzielić między siebie
Królestwo. I lękając się, że ci tam w niebie
Ojcowskie mogą spełnić klątwy, gdyby dalej
Ze sobą w jednym domu rządzący mieszkali,
Zawarli wraz ugodę, iże młodszy z braci,
Polyneik, dobrowolnie pierwszy z swej połaci
Ustąpi, Eteokla zostawiając w kraju.
Ten berło dzierżąc w ręku, miał według zwyczaju
Umówionego odejść po roku, by potem