Odejdźcie... Snać bezpieczne jest mi ta ustronie.
Przyjazną jesteś dla mnie, przyjaźnią mi płonie
I wojsko Achajczyków. Lecz powiedz, czem może
Dopomódz druh szczęśliwy druhom, co nieboże
Popadli dziś w nieszczęście? Chętnie to uczynię.
Nasamprzód racz powiedzieć, proszę cię, o synie —
Czy żyje mój Polydor, któregoś z rąk matki
I ojca wziął do siebie... Później dalsze gadki.
I owszem! Co do niego szczęście cię nie zwodzi.
O luby, mówisz pięknie i jak ci się godzi.
Cóż dalej mam ci rzeknąć? Jedno drugie goni.
Pamięta jeszcze matkę? Nie zapomniał o niej?
Chciał nawet chyłkiem przybyć do macierzy swojej.
A złoto czy w całości, które przywiózł z Troi?
W całości, najbezpieczniej schowane w mym domie.
Więc chowaj i na cudze nie patrz się łakomie.