Nic nie wie, a jedynie Polsykseny płacze,
Nie czując, że ją nowe czekają rozpacze.
Ja biedna! Zali może przynosisz mi jeszcze
Natchnionej mej Kasandry święte skronie wieszcze?
O żywej mi wspominasz, a gdzie żal głęboki
Po zmarłym? Przyjrzyj mu się! Odkrywam te zwłoki...
Czyż tego się spodziewasz? Nie dziwu-ż to pora?
Me dziecko widzę zmarłe, mego Polydora,
Co w trackiej wzrastał ziemi, w jej królewskim domu.
Ginę, nieszczęsna, ach, ginę
Od tego nowego gromu!
Dziecię, me dziecię,
Szaleńczą w tę szału godzinę
Zawyję pieśnią, gdyż nową,
Ciężką katuszą
Jakaś mnie zmora gniecie.
Na jakiż to los dziecka oczy patrzeć muszą!
Rzecz nowa! Ach! rzecz nowa! Rzecz to niedowiary!
Ból z bólu mi się rodzi, z znoju znój bez miary.
I dzień mi już nie wstanie, bym go nie witała
Skargami, spłakana cała!
O rzadki, ty niebogo, przypadł los nam, rzadki!