O, ładnie-byś mi wówczas umiliła życie,
Jeżelibym ci wyznał! Wszakże i dziś jeszcze
Sił nie masz, by poskromić swego gniewu dreszcze.
Nie o to ci chodziło... Myślisz: w późne lata
Nie sławnie żyć z małżonką gdzieś z cudzego świata.
O nie! Nie o kobietę szło mi, gdym do córy
Królewskiej szedł w zaloty... Mówię-ć poraz wtóry:
Dopomódz chciałem tobie i królewskie dzieci
Spokrewnić z twemi dziećmi. Ta niech chwała świeci
W mym domu! To ma rodu mego być podporą!
A na cóż mi dobytek, od którego chorą
Ma dusza? Na cóż szczęście, które mnie nie krzepi?
Czy wiesz, jak ci postąpić najmądrzej, najlepiej?
Gorzkości nie czuj w dobrem i nie wołaj »biada«!
Jeżeli ci się żywot szczęśliwie układa.
Drwij sobie, masz przytułek, a ja dzisiaj jeszcze
Mam pójść, wygnana z miasta, na losy złowieszcze.
Nikt inny, tylko sama winnaś jest swej zguby.
Zdradziłam cię, innymi pociągnięta śluby?
Bluźniercze rzucasz klątwy na królewskie ściany.