Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tam za górami mógłby też odpocząć spokojnie i żyć bez troski — ale to było tak daleko... daleko... i w dodatku wątpliwy koniec tej ciężkiej wędrówki! A zresztą po co to? Przecież tu bliziutko ma ten parów, gdzie też jest cicho i dobrze. On wiedział to niezawodnie, a nos, ten nieomylny przewodnik mówił: „tutaj, tutaj teraz!”
Stał jeszcze chwilę przy wejściu dopóki to dziwne powietrze nie rozpoczęło swego dzieła. Przedtem wierny jego stróż i pocieszyciel kazałby mu uciekać jaknajdalej — a teraz!...
Uab stał jeszcze... przez chwilę opanowało go zwątpienie... Jego nierozłączny przewodnik zamilkł. Ale opanowało go inne uczucie. Anioł śmierci stał tam i wzywał go do siebie. Uab nie mógł tego zrozumieć, a oczy jego były zamglone i nie mogły dojrzeć łzy w oku anioła, ani litości pełnego uśmiechu na jego wargach. Ale on przeczuwał go, słyszał jego ciche wezwania. I, poczuwszy dawną odwagę w sobie, ruszył się żywo z miejsca i krokiem stanowczym wszedł do parowu śmierci. Trujące gazy owionęły go i wypełniły jego wielkie płuca, opanowały bohaterskie członki, aż te położyły sie same spokojnie na kamieniach i to dzielne serce bić przestało.
Cicho zasnął wszechwładny Gryzli, przytulony do kamienistej ziemi, jak niegdyś maleńki w ramionach matki swej w Dolinie Byczej. Ale tu zasnął na wieki.