Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wprost siebie, niedaleko ujrzał nowe szałasy — tam roiło się od ludzi. Nos jego, ten najwierniejszy przyjaciel, mówił: „zawróć, zawróć i idź w góry.“ Uab usłuchał i zawrócił, chociaż tam w górach mógł spotkać swego strasznego wroga. Szedł więc po północnym brzegu Sosnowego wąwozu, kryjąc się i odpoczywając co chwila w zagłębieniach jego lub wśród gąszczu drzew. Z trudnością wchodził na występy skał, po których niegdyś tak zręcznie i szybko skakał. Na połowie drogi obsunęła mu się noga i spadł. Podniósł się i znowu, okrążając niewygodne miejsca, szedł naprzód — ale gdzie? Zdawało się, że nie wątpił już o oddaniu całego swego okręgu nieznanemu strasznemu prześladowcy.
Uab czuł, o ile niedźwiedź czuć może, że jest bezsilnym, opuszczonym, zdetronizowanym starym władcą, który zmuszony był odstąpić swe wielkie państwo młodemu, skierował się więc na zachodnią stronę i los został wyciągnięty. Siła i moc odeszły od jego kiedyś potężnych łap, i nic go już do tych gór nie ciągnęło. Szedł więc i szedł dalej, oglądając się co pewien czas za siebie z obawy, czy go kto nie ściga.
Przed nim rozciągały się pustynne najnieurodzajniejsze nizkie szczyty gór, po za niemi leżał park Yellowstone — tam należy iść. Ale gdy swemi zbolałemi nogami probował przebyć te skaliste zbocza, poczuł ból... i znowu wiatr zachodni przyniósł tę straszną woń z parowu śmierci, gdzie leżały martwe szczątki zwierząt i zatruwały powietrze. Woń ta działała teraz