Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czył z pniaka, potoczył się ten dalej, tak ze zatarty został wszelki ślad jego podstępu, a on sam odszedł w dalsze okolice kanjonu, rozglądając się wciąż za nieznanym wrogiem.
Uab spostrzegł wkrótce ślad intruza i zawrzała w nim cała złość, tak dobrze kryta w parku. Zaczął więc śledzić przybysza, ale ten był równie chytry jak zwinny i nigdy nie przyszło do wzajemnego spotkania. Jednak uciekając przed wszechwładnym Gryzli, wciąż szukał znaków jego na drzewach i wpadłszy raz na dowcipny pomysł, starał się prowadzić dalej swe oszukańcze dzieło i gdzie tylko więc udało mu się przysunąć do naznaczonego drzewa pniak, kamień, lub gdy mógł wleźć na wystającą gałąź, wszędzie kładł swe znaki powyżej tamtych, a gdy w żaden sposób nie udało mu się zwalczyć wysokości, starał się zrobić to samo na jednej z pobliższych sosen, używając do tego wszelkich niedźwiedzich forteli.
Uab znajdował wszystkie te ślady, a najbardziej go gniewały znaki położone nad jego własnemi. Jakiś ogromny niedźwiedź chciał zawładnąć jego państwem — czyż on mógł dopuścić do tego? Spotkać się z nim i zwalczyć było jego jedynem, najwyższem pragnieniem. Dzień za dniem więc szukał wroga i choć wiatr czasem donosił mu jego woń, dojrzeć nigdzie go nie mógł. Wprawdzie oczy jego nie były już tak ostro widzące i nieraz wszystkie przedmioty, nawet na niedalekiej przestrzeni wydawały mu się jak bezkształtne plamy.