Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

górnicy; rozchodzili się po kilku w górach i kopali, wzruszali ziemię i skały kilofami i szukali upragnionego kruszcu. Byli to często ludzie starzy, siwi, którzy całe życie spędzili w górach na takiem kopaniu. Podobni do niedźwiedzi żyli jak oni, ale zamiast słodkich korzeni, wygrzebywali drogocenny złoty piasek, którego jednak jeść nie mogli. Zdawało się, że rozumieli się dobrze z Uabem. Przy pierwszem spotkaniu wielki Gryzli stanął na tylnich łapach i przyjrzał się swemi małemi zielonemi oczkami uważnie i ciekawie nowym nieznajomym.
Starszy z kopaczy rzekł do swego towarzysza
— Zostawmy go w spokoju, to i on nam nic złego nie zrobi.
— Ach, jakiż on olbrzymi — odrzekł drugi nieco drżącym głosem.
Może Uab zamierzał rzucić się na ludzi, ale coś go powstrzymało, coś — co nie miało łączności z uczuciem lub rozsądkiem, coś, co tak u niedźwiedzi jak u ludzi jest silniejsze od rozsądku a co na rozstajnych drogach każe się tu lub owdzie skierować — coś, co w chwili złych porywów przynosi upamiętanie i uspokojenie...
Naturalnie Uab nie rozumiał mowy ludzi, ale czuł, że oni nie przyszli czyhać na jego życie. Wprawdzie czuć było od nich zapach „człowieka i żelaza“, ale nie w taki okropny sposób, jaki go zawsze rozdrażniał od czasu owego pamiętnego wieczoru, w którym został sierotą.