Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zewnętrznych, kurzu, bakterji. Trudno wymyśleć lepsze leczenie!
Indjanin szedł jednak śladem rannego niedźwiedzia. Ale Gryzli przeczuł to dobrze i nie zwlekając, przeniósł się w inne miejsce.
Ale kiedyś znowu Spauat wystrzelił i zadał nową ranę Uabowi.
Tego było już za wiele! Nienawistny zapach człowieka i jego śmiercionośnej strzelby rozgniewał Uaba i żywo stanął mu w pamięci ów wieczór ostatni spędzony ze swą drogą matką. Teraz jednak nie bał się niczego. Z trudem wdrapał się napowrót w górę, potem zawrócił, obszedł wokoło zrąb skały i skrył się za nim.
W łaśnie w tej chwili szedł śladem jego Indjanin, z nożem za pasem i fuzją w jednym ręku, drugą zaś czepiając się wystających ostrych kamieni. Radość malowała się na jego twarzy — szedł więc pewnie i śmiało, patrząc wciąż przed siebie i pewny, że za chwilę odniesie zwycięstwo. W górę nie spojrzał ni razu. Przechodził właśnie pod wystającym zrębem skały, za który skrył się Gryzli.
Niedźwiedź nie miał siły walczyć, ale w chwili gdy Spauat stanął tak blizko, że czuł prawie jego oddech, stanął na swych tylnych łapach i — podniósłszy przednią — uderzył nią całą swą siłą w głowę Indjanina. Ten wydał straszny krzyk i w okamgnieniu padł w przepaść.
O sławnym tym myśliwym nikt więcej nic nie słyszał, a Uab powlókł się dalej, ułożył się potem w bezpiecznem miejscu i lizał swe rany.