Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lee poszedł na wskazane miejsce. Scotty czekał dwie godziny, potem udał się na jeden z grzbietów górskich i wyciągnął ręce, poruszając niemi kilka razy. Wiedział on, że baran go dostrzegł, chociaż on jego nie widział. Potem stary myśliwiec przeczołgał się w ukryciu ku południowi i zbliżył się ponad miejsce, gdzie baran mógł się znajdować. Nie czekał, żeby mu się ukazał Rogacz, ale chciał żeby ten go zauważył.
Lee na swem stanowisku zobaczył wkrótce potężnego barana, jak z trzema owcami schodził w lekkich podskokach z góry i znikł w dolince otoczonej sosnami. Po chwili jednak w szalonym pędzie, z uszami położonemi, pędził, jakby czemś przestraszony. Nie było jednak słychać za nim wystrzałów lub okrzyków nawołujących Scottego, ale wycie stada wilków.
Na skalistym gruncie nietrudno było owcom wziąć przewagę nad wrogiem, ale tutaj, na płaskiej polance wilki były panami i po chwili ukazało się pięć wielkich, kudłatych zwierząt.
Owce, w śmiertelnym strachu pędziły naprzód w porządku zależnym od szybkości nóg. Najpierw pędził Rogacz, za nim w odległości 10 metrów owce, za niemi zaś o 40 m. odległe wilki, przybliżające się do nich z każdym krokiem. Długoletnie doświadczenie nauczyło owce szukać ucieczki w skałach i tam też kierował się Rogacz. Ale już wilki dopędzały ostatnią z szeregu owcę i ta wydała rozpaczliwy bek. Słysząc to Rogacz, który właśnie dosięgnął grzbietu po-