Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Domino pierwszy zawył całem gardłem i podniósłszy ogon obszedł pagórek wokoło. Inne zrobiły to samo. Obchodzili kołem, a z piersi ich wydobywała się namiętna pieśń przechodząca z gwałtownego wrzenia w cichy, tkliwy jęk. Kilka razy przeszli tak jeden koło drugiego, ale Domino i Śnieżnokryzka spotykali się jak zupełnie obcy. Gdy księżyc zaszedł, ucichł śpiew, i każdy powędrował do swego domu.
Mała to była uroczystość, ale całkiem duchowa, bo żadne nie myślało wtedy ani o miłości, ani o pożywieniu lub słońcu, zmierzyli tylko siebie, mieli pewną rozkosz „przebywania razem.”
Są to sprawy, które zapewne znamy, a które tem są głębsze, im wyższa istota.

Morderca owiec.

Nadeszła i przeszła zima ze swemi ciężkiemi trudami dla leśnych myśliwych. Domino ze swą żoną przebył ją szczęśliwie dzięki swej przezorności i przyzwyczajeniu robienia zapasów; wprawdzie owoce i ryby nie stanowiły wyszukanego pożywienia, ale uchroniły ich od głodowej śmierci.
Potem przeszedł również czas miłości, zbliżała się wiosna, i Domino chodził wciąż na dalekie poszukiwania, aż raz, wracając do domu stał się świadkiem strasznej zbrodni. Inny lis przeszedłby może koło tego bez zastanowienia, ale Domino był mądrym lisem. Przystanął więc na pagórku, podniósł łeb i zobaczył zagrodę,