Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

razu poznałem, ze to Hekla była na czyimś tropie. Przystanąłem i słuchałem. Po chwili posłyszałem lekki szelest wśród liści i ukazała się postać jakiegoś zwierzęcia, nie mniejsza od czarnego lisa. Zwierz biegł szybko i swobodnie, ale naraz przystanął i obrócił się. Był oddalony odemnie zaledwie na pięćdziesiąt kroków, ale mnie nie widział, ja zaś go widziałem doskonale i wiedziałem czem go zwabić, przyłożyłem grzbiet ręki do ust i ssąc go, wydałem głuchy pisk.
Lis odwrócił się szybko i skierował się ku mnie, potem skoczył jak kot i stanął na jakie dwadzieścia kroków w pozie tak wdzięcznej, o jakiej tylko marzyć można: z głową podniesioną, ogonem zakręconym, łapami podniesionemi jakby do uchwycenia mniemanej zdobyczy, jaką spodziewał się po zasłyszanym pisku znaleźć. A jakież okrycie miał on! Srebrzysto czarny błysk przechodził po całem ciele aż do białej kity ogona, a srebrzyste włosy zwieszające się u czoła okalały jak promienie żółte głębokie jego oczy.
Zdaje mi się, że nigdy nie widziałem tak cudownego stworzenia i pomyślałem sobie, że to musi być Srebrny lis z Goldur. Stałem nieruchomie, cichuteńko, tak cicho jak i lis, który nawet nie przypuszczał, że tuż przed nim stoi człowiek. Wtem rozległo się donośne szczekanie Hekli i lis popędził chyłkiem i cicho dalej. Po chwili znowu zapisnąłem i lis przystanął i mogłem dalej podziwiać wdzięczną pozę pięknego zwierzęcia — ale niedługo to trwało, bo