Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

O śniło mi się, że Greczynka młoda
Ta sama, boska ta – Eufrozyna
Że dziko śmiejąc się – mą głowę trzyma,
Z której krew toczy się jak z źródła woda,
Że w miękkiej dłoni, krwawy sztylet pieści
I głowę moją przybiła do muru,
A krew ustami – jak usty z marmuru
Leciała!... czarno! czarno ! przed oczyma –
Wśród snów męczarni okropniejszej nie ma!
O! i wśród życia!... a śmiech jej niewieści
Chychotał dziko jak szatana głosem
Jak głosem grzmotu rżał – to krew niewinnych,
To jest krew Greków, – do mych stron dziecinnych,
Popłyń strumieniu!... popłyń lepszym losem –
A tu się zerwał tułów mój od ziemi –
I zaczął chodzić – z boleści – ! ślepemi
Rękoma macał gdzie głowa u muru,
Co udawała fontannę z Marmuru
A Eufrozyna rzekła z śmiechem dzikim:
Wolność ci tylko może wrócić głowę
I życie!... a gdzież wolność – bolu rykiem
Spytałem jej – podała mi zwierciadło,
W którym się tułów przejrzał – i odgadło
Go trwogi mojej przeczucie złowieszcze!...
Drżysz o Mustafo? ha! i jam miał dreszcz!
Lecz ona – ! ona? o! sen głupi, marny,
Ona – to anioł w postaci niewieści,
Od kilku dni mnie już tak czule pieści
O wczoraj – wczoraj, kiedym w dzień ów skwarny
Usnął na łonie jej wśród kwiatów woni
Ona mnie strzegła – w cieniu swej ochrony
I pocałunkiem jej wstałem zbudzony...
Greczynka piękna! ... lecz Panie!... ostrożnie!
Bo pocałunek jej żądłem ci będzie –
Milcz! woła Seïd czoło marszcząc groźnie,
Milcz na Proroka! o! zawsze i wszędzie
Ona nade mną czuwa matki okiem,
I w raju dziewic żadna jej urokiem,