Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IV.

Wyspo zielona! w twoich skał granity
Łódź Turka nigdy, nigdy, nieląduje,
W twych dolin kwiatach nigdy nienocuje
Muzułman krwawym Turbanem okryty –
I źródła twoje niezmącone, czyste
Kładą się ile w łoża kamieniste
Szumią kryształem po łożach bławatów
I lecą w morze – jak w wieczność treść światów
Na tobie tylko młodzieńcy rybacy
Szczupłem się gronem zespolili z sobą,
Wolni jak w chmurach napowietrzni ptacy
Co śpiewem tobie wieczną są ozdobą!...
Jak gwiazdy które w przestrzeniach koczują
Jak młode orły co z gniazd ulatują
I skrzydeł pióra do lotu sprawują!...
Serca im wspólność wieńcem niezerwanym
W imieniu Grecyi otoczyła bosko,
Każdy jest kroplą w tem źródle porannem
Jak w głoskach pieśni każdy jedną głoską!
Tak z pieśni tonów jeden ton wysunąć
To jest pieśń urwać!... bo jej gmach uroczy
Straciwszy jeden z tonów – musi runąć!
Jedna myśl wielka ich przędzę jednoczy
Wtedy padają tony jak kolumny –
I gmach powietrzny o! w ładnym nieładzie
Pęka i pada – wieńcami się kładzie
Jak fale u skał konające, drżące,
Aż jako grudy co dudnią z nad trumny
Nikną pod sobą – tony bolejące –
Po strunach lutni jak po złotych schodach
Schodzą aniołów wstęgą … rozpłakane
Aż drżące – nieme – skargami splatane
Przejdą w świat inny – słowiczo zdąsane
I wstaną w burzy – w sercach – i narodach!...