Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I chcieli w bydle zszatanić anioła
Bydlęta ziemi, miedzianego czoła —
Lecz padli zwiędłym liściem u stóp jego
Kiedy przechodził nad otchłanie złego —
Lecz niezdołali — acz się duch ich srożył,
Bo on swe dłonie na piersiach położył,
I kiedy świat, mu dał pocisk ostatni,
Z jego uścisk oblubieńczy bratni,
On acz ze łzami, z uśmiechem wesela
Uleciał w gwiazdy oczom kusiciela...
I tam na gromów rozesłany chmurze
Dotyka ręką arfy nieśmiertelnej,
A pieśń łabędzia w jasnych zórz purpurze
Wstaje jak tęcza z nad zgrai piekielnej!
Aniele jasny pokorny, i cichy
Co kłosem schylon przewiałeś po ziemi
Chroń nas od jadu zemsty, od dni pychy
Po niebie dziejów wiedź skrzydły orlemi!
Kamienie, co ci świat o piersi rzucił,
W chleb życia mieniąc odnieś ludziom w darze,
Łzą przebaczenia! ś w nocy zwątpień błysnął —
Łza, utonęła w twoich żądz pożarze!...
O niepłacz ziemio!... archanioł twój boski
Nad toby senną milcząc się kołysze,
I wróci niosąc piorunowe zgłoski
Zbawienia twego!...
Już szum skrzydeł słyszę...


POD WAWELEM.

Widziałem dziecię, co szańce sypało,
Szańce dla wrogów swej ziemi,
A sypiąc wrogów piosenki śpiewało,
Wolności słowy tęsknemi…
I nucił: Jeszcze Polska niezginęła,
Jako skowronek — gdy go smętność zdjęła.