Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cichą potęgą pokory, natchnienia,
Co niebios wielkie przebija sklepienia!...
W kacie się dziady tabaka częstują,
I objaśniają światła gorejące,
Jak mędrcy wieków — co filozofują
O sercu — chociaż sercem nic nie czują —
Gdy widmo serca śni na marach śpiące —
A oni światła objaśniając drżące
Za światło siebie mają — w swej ciemnicy
Aż zimno światłość wyżre im z źrenicy...
I będą jako te sztuczne ruiny
Co ruinami zrodzone — nie czyny
Lecz wspominają głupstwo z swej wyżyny!...
I przyszedł jeszcze młodzian bardzo młody —
Stanął, nad twarz tę wzniósł smolny kajanek,
On marzył wczoraj tego świata gody
A dziś godowy wita w włosach wianek!...
Zieloność jego oczom się zieleni
Barwą piekielną, która róży niema —
Po raz ostatni ziemskiemi oczyma
Patrzy w nią … patrzy jeszcze raz na ziemi —
Krzyknął i zakrył w czarny płaszcz swe lica,
Że trumna, a w niej — zadrżała dziewica...
Nie!... trup twój — przyszły szkielet zadrżał — cudna!...
Piękność to piekieł kapłanka obłudna...
Śmieszny kto w groby — jak w pierś głucha puka —
I swoich w grobach nie w błękicie szuka!...
On kiedyś na nią wejrzy okiem ducha,
Gdy po snie długim trąba archanioła
Rozedrze groby a dziś — cisza głucha
A on w jej szaty białej rąbek śnieżny
Twarz złotowłosą skrył i łzy — i woła
Myślą zwątpioną wśród tych gromnic koła
Obrazu śmierci! Jak wiosny anioła —
Obrazu śmierci! — za świadka boleści
I przysiąg swoich a w grobów krainy
Szmer tej młodzieńczej przysięgi szeleści,
Jak szmer listeczków uschniętej krzewiny!...