Przejdź do zawartości

Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co mi się stało – niewiem, niechcę wiedzieć
To On! wie tylko – jemu wypowiedzieć!...
Długo przez ciemne powiodła mnie groty,
Kędy płakały krople po kamieniach,
Jak łzy narodu w moskiewskich więzieniach...
Aż się rozwiały ponocne ciemnoty –
O cud! – otwarła się grota – w otworze
Błękit – i w dali tam się lśniło morze
I tęcza jasna po burzy – a w tęczy
Łuku – tam młodzian przy dziewicy klęczy –
I zda się duchem swoim ją miłować –
A Grecyi cieniów namiętnie żałować –
Stanęła tutaj – i rzekła: idź dalej,
Tu w morze wpada głąb Letejskiej fali –
I miałem po niej łzę – a łzą tą moją
Krzyż jej nad czołem ręką zrobić chciałem –
Lecz odskoczyła ode mnie i z szałem
Rzekła: bądź zdrów – mnie noc już całą zbroją –
Mnie tylko milczeć w grobach, przy popiołach –
Płakać niemogę – i szaleć w żywiołach –
Krzyknęła dziko – i piersi swej szaty
Krwawe rozdarła na dwie wielkie szmaty –
O zgrozo!... z łona jej wypadła głowa
Gorgony – tocząc się straszna! wężowa –
Błyska oczyma i syczy żądłami,
Toczy się – nogę chwyta mi zębami,
Że z przerażenia Filokteta krzykiem
Kopnąłem straszną, aż się potoczyła,
Z brzegu w głąb Lety – i woda ją skryła…
Kassandra znikła w grotach z śmiechem dzikim,
W oddali śmiech Eumenid odgrzmiał rykiem,
Lecz w tęczy – w dali – to ona! ach! ona!...
Na skale dzikiej – to smętna Safona!...
I z otwartemi przeciw mej ramiony
Jak ptak leciałem, żądzą uskrzydlony,
Tam śpiew jej jeszcze w oddaleniu kona!...
W błękitne szaty postać jej owiana,