Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Co w drodze życia została ze śladów
Dróg, co deptała przeszłość wielka! złota –
I tylko w ulu pracownice pszczoły…
A czasem we śnie mym – jasne anioły
Co wstęgą mleczną ciągną przez żywioły...
I nic – nic więcej – w tej skalistej dziczy,
Gdzie się po gwiazdach już dni życia liczy;
I w biblii księgach apokaliptycznych
Wita duch, jasne ducha apostoły –
A pieśń tę kończy szum tych wód krynicznych,
I szum tajemny modlących się lasów,
Co w niebo prężąc konary olbrzymie
Zdają się szumieć «Parakleta» – imię…
Jak w hymnie wieków głos przyszłości czasów!...
Więc tu!... musiało bić bolem – i dzikim,
Gdy mnie dziś takim widzisz pustelnikiem –
Tyś o przyjaźni nucił o! młodzieńcze,
Posłuchaj życia zbiegłego godziny.
Co zwę przyjaźnią i nad ziemskie syny
Jej przypomnieniem ducha mego wieńczę!...
Wieszli kto jestem! ot niezgadłbyś pewno,
Kto jest ten starzec w pokutniczej szacie,
O! jam niezawsze mówił cicho, rzewno,
Jam mówił groźnie, w missyi majestacie
Pokorny, groźnie, do ludzi w szkarłacie!...
Wieszli kto byłem?... ja anachoreta
W sobie zamknięty, zniemiały, ponury,
I przebolał: Mnich Piotr! młody bracie –
Ja mnich z Pikardyi, co jak ogień chmury
Błysnął mieczem i słowem – ! lecz nie ta
Nie ta już dola dzisiaj starcu miła
Dziś tuż pod stopą moją już – mogiła!
Po mnie dym sławy marnej tu zostanie
I mię zwiśnie nad dziejów otchłanie
A potok czasu niech je spłucze, zmyje –
Lecz o przyjaźnim mówił nad mogiłą!
Niegdyś – gdy w duszy mojej rano było,
Miałem w młodości przyjaciela w domu