Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dłoń Greka w krótce w miejsce półksiężyca
Wbiła nad miastem, niechaj mu przyświeca –
W pośród pożaru sinością zbielała
I krwią się lśniła – aż się węglem stała!

VIII.

Czarny kir nocy w tajemnem przestworzu
Zakwefił fale szumiące –
A w morzu
Czy tam wesoły Delfin się kołysze
Wśród pląsów wodnych wabiąc towarzysze,
Nie – może czujny to pelikan z gniazda
Sztuka zdobyczy dla piskląt –
Nim gwiazda
Ostania zgaśnie – i noc się rozwieje –
O nie!... kształt w falach niknie, to bieleje…
Cóż to za postać blada wśród fal grona
Walczy ze śmiercią a życiem…
To Ona!...
Eufrozyna – ze skały strącona
Na wierszch wypłynie – to zniknie pod falą
I zimne fale nad losem się żalą
Ofiary swojej, co w tych mękach – kona.
Coraz to cichszy glos z swej piersi wznosi,
Kiedy ją fala nad fale wynosi…
Niebo zatrzęsło się w grobów obroży
Łusnęło – burza leci w swym pochodzie
Coraz to ciemniej na krwawym zachodzie –
Morze cichemi falmi się już trwoży…
I coraz więcej niespokojnie szepcze
O widmie burzy, co wichrami depcze,
Sunąc w rydwanie ku falom z daleka –
Ptastwo już z wrzaskiem ku skałom ucieka,
A wielkie fale piętrzą się do koła
I puchnąc w góry – w otchłań przepadają…