Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszystkich, ale takich jest wielu i jakie losy każdego z nich spotykają, troszczyć się o to nie możemy, mając na karkach swoje własne i tych, którzy są naszymi braćmi lub swatami. Jesteś wprawdzie teraz bardzo nieszczęśliwym: tem gorzej dla ciebie, bo nieszczęśliwy i nudny to — synonim. Wreszcie, nieszczęśliwych na ziemi jest takie mnóstwo, że ktoby tam brał na siebie tę beczkę Danaid! Pozostań artystą, kochanku, pozostań wielkim artystą, bo inaczej z całą swoją przeszłością, świetną i poczciwą niezaprzeczenie, utoniesz niebawem jak kropla w fali zapomnienia«.
Że jednak nie zginęła jeszcze nadzieja uratowania artysty, więc przychodzili, radzili, przyprowadzali lekarzy słynnych, znosili z miasta plotki, czytywali mi gazety, grywali ze mną w karty. Panie, przychodzić nie mogąc, przysyłały mi kwiaty i słówka najpiękniejsze na papierkach najmodniejszych. Tylko we wszystkiem tem nie było słówka miłości, tego boskiego oddechu, który wskrzesza zmarłych i podnoszącym się z chorób ciężkich każe chwytać życie z radością niemowlęcia, chwytającego pierś dobrej matki.
A Oktawia?