Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 02.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiarę i przez regułę zakreślone, to jednak czuła ona w niej i czciła większy niż u innych żar i polot ducha, więc i teraz po żartobliwym uśmiechu i wzruszeniu ramion spoważniała.
— W pokorze ducha wyznajmy, matko Floryanno — rzekła — ze z pomiędzy nas wszystkich, siostra Mechtylda posiadła z łaski Pana najżarliwszą pobożność i najwyższą pogardę dla świata.
Z półgłośnym szmerem wspólnej modlitwy zgromadzenie refektarz opuściło, a wkrótce potem przenikliwy odgłos dzwonka, rozchodzący się po klasztornych korytarzach, salach, celach i przez grube mury wydostający się na dziedzińce i ogrody, ogłaszał silentium, to jest porę, od której wszelkie rozmowy na całą noc ustać były powinny i w której siostry kładły się do niedługiego, lecz spokojnego snu.
Potem na wieży kościelnej, na chórze, w różnych częściach rozległych gmachów klasztornych, zegary godzinę po godzinie wybijały; o jednej z nich rozległy się słabe, ale gwarne dzwonki, zakonnice na jutrznię budzące, a po jutrzni, której chóralne śpiewy melancholijnemi tonami płynęły w ciemnościach długich kurytarzy, zrzadka palącemi się lampami tu i owdzie rozjaśnionych, znowu