Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

liby go często... Aż o czterech osobach myśleć jej jutro wypadnie, — trzeba więc teraz udać się na spoczynek, aby jutro módz wstać o wcześniejszej niż zwykle godzinie.
Biorąc świecznik, z którym do sypialni udać się miała, zcicha zanuciła i wesołością własnego głosu zdziwiona, stanęła.
Co?... onaż-to czuje się taką lekką, rzeźwą i tak czeka jutra?... Onaż-to wesoło zanuciła?... Przecież jest nieszczęśliwą. To prawda, lecz rzecz szczególna! przez cały ten długi wieczór zimowy nie pomyślała o tem ani razu.
I teraz nie uczuwa chęci zatapiania się myślą w swojem nieszczęściu. Z zapalonym świecznikiem w ręku stojąc, wpatruje się w coś w zamyśleniu...
To w ruinach jej szczęścia błyska światło ciepłe i czyste.