Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

huczne oklaski, a ja otworzyłem oczy, kłaniający się publiczności wirtuoz wydał mi się niezgrabnym, sąsiadka, zachwytem uniesiona — śmieszną, klaszczący ludzie — waryatami, potoki świateł, oblewające salę, tak nużącemi wzrok, że aż bolało. Trwało to wprawdzie krótko, ale było, a czem było? Objawem poczynającej się hysteryi — odpowiesz... Tak; mania samobójcza i hysterya. Ja wiem, że wy wszystko nazywać umiecie, ale czem w człowieku to i owo jest, samo w sobie i skąd się bierze? — tyle o tem posiadacie wiadomości, ile o tem naprzykład, czem sama w sobie jest i skąd się bierze siła ciążenia, światło, cieplik i inne tam ingredyencye, które składają świat fizyczny. Może ja tam cokolwiek więcej wiem o tem. Jedna setna, mój drogi, ta jedna setna...
Co tu długo mówić? Jeżeli stwierdzoną jest rzeczą, że asceci miewali szalone pokusy, ciągnące ich ku grzechowi, kto przeniknie, jakich pociągów i szalonych tęsknot doświadczają grzesznicy — ku cnocie? Dlaczegóż tych pociągów i tęsknot nie zadawalniają? — zapytujesz. Wszak nic im nie przeszkadza odziać się w skórę baranią i iść na pustynię, aby żywić się szarańczą i miodem leśnym! Ależ nic, najzupełniej nic, tylko oni sami przeszkadzają temu, to jest, te 99 części ich