Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niach znalazłem piękne, niektóre nawet bardzo piękne, ale nie było ich komu pokazywać; kilka ładnych dziewczątek, córek oficyalistów, które uwijały się po dziedzińcu i ogrodach dworu, zwróciły zrazu na siebie moją uwagę, ale spostrzegłem zaraz, że mają one sukienki modne a paznogcie w żałobie, i ta dysharmonija zraziła mnie do nich stanowczo.
Jako pyszną illustracyę do tego rozdziału mego życia, widziałem przed sobą nieskończone rozmowy i narady z rządcami, plenipotentami, łaskawymi krewnymi, którzy, radą lub pieniędzmi obiecali wesprzeć moją niedolę, z wierzycielami nakoniec, którzy, przez wzgląd zapewne na moje historyczne imię, szanowali pierwsze dni pobytu mego pod dachem przodków, ale potem — wiedziałem o tem dobrze — zlecieć mieli na dach ten, jak na padlinę kruki...
Jakże tu było z tem wszystkiem nie czuć się nieszczęśliwym? Leżałem w łóżku do południa, a potem tułałem się po opuszczonym i pustym domu, brałem do ręki różne książki i rzucałem je, paliłem cygara aż do uwędzania się w ich dymie; najczęściej leżałem na sofie, z twarzą do sufitu obróconą i rękami zarzuconemi nad głową, w której tworzyłem jedyne, ale nadzwyczaj ponętne życzenie, abym mógł wpaść w nieczułość i nierucho-