Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łem się wówczas w pewnej, mieszkającej tam, prześlicznej włoszce. Była to kobieta równa mnie położeniem towarzyskiem, a może nawet z powodu różnych dostojeństw swego męża dyplomaty nieco odemnie wyżej stojąca: więc tajemne z nią stosunki dawały mi mnóstwo wrażeń wśród niezwykłych zabiegów i niebezpieczeństw. Naturalnie, że przyczyniało to im uroku i trwałości. Nie miałem czasu się znudzić, bo go na nasycenie się nie wystarczało nigdy.
Widywałem ją rzadko i na krótko, a w przestankach używałem przyjemności sportu, kart i towarzystwa przyjaciół, czasem zaś i przyjaciółek — takich sobie... czemu tamta miłość nie przeszkadzała wcale, ani też one jej. Wszystko to było dla mnie dość jeszcze nowem i bawiło mię ogromnie. Konie moje były tak piękne, że zwracały na siebie powszechną uwagę, kucharz wyborny, przyjaciele dowcipni, przyjaciółki urozmaicone, widywanie się z kochanką krótkie, lecz rozkoszne. Zdziwiłby mię bardzo ten, ktoby powiedział, że czegokolwiek do doskonałego szczęścia mi brakuje. Byłem jeszcze młodym i przebywałem miodowe miesiące mego zawodu. Z oczu twoich, pedancie, wyczytuję zapytanie: cóż to był za zawód? Ach, zlituj się, sam już daj mu nazwę! wszak wiesz, czemu się oddawa-