Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Melancholicy 01.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dopędził i odpowiednim kaftanem skrępowawszy, w osobnej celi na klucz zamknął. Słusznie utrzymuje włoski uczony, że pomiędzy waryacyą a geniuszem zachodzi bardzo blizkie pokrewieństwo. Lecz w takim razie, skąd cześć wasza dla geniuszów, usiłujących dotrzeć do punktu, na którym ziemia styka się z niebem, skoro to jest niepodobieństwem? Jednak, czcimy ich, a potrosze także, w skrytości serca, i litujemy się nad nimi, nieprawdaż?
....Ależ poleciałem! No, no, zstąpmy niżej, do codziennych stosunków i pospolitych spraw ludzkich, u których wrót witają nas dwie zachwycające wieszczki: miłość i przyjaźń.
O pierwszej, po rozmowie z doświadczeniem, niewiele pochlebnych rzeczy miałbym do powiedzenia. Że kobieta, którą bardzo kochałem, na pamiątkę wspólnej naszej po różach szczęścia przechadzki, zostawiła mi w sercu ranę, której ani czas, ani przeświadczenie o marności wszystkiego na ziemi zagoić nie mogły, o to mniejsza. Ale, że ja najpospolitszą gęś za najrzadszego łabędzia, a zgrabny skielet, cienką skórą i młodną suknią obleczony, za piękną duszę wziąłem i że podobne omyłki mnóstwo ludzi przed oczami mojemi popełniało i popełnia, to mnie niewypowiedzianie upokarza, gryzie i do miłości zniechęca. Zresztą, ściśle rzecz biorąc,