Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Daleko. Karyery.djvu/28

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    niczego lepszego im się nie chce... prostactwo! — bydło!...
    Chudy znowu szeptać zaczął:
    — Mój ojciec, Kazimierz Glinda, po przezwisku Żelazny, od tego, że pradziadek na wojnę chodził i charakter miał, jak żelazo, twardy... Tak samo, jak oni wszyscy, orze, sieje, zbiera...
    — Znam! Siwy gołąb... stary taki, syna żonatego przy sobie ma, a sam jeszcze niczego sobie... czerstwy, pracuje.
    — Widzieliście go?
    — Czy raz! Jeździłem do nich za interesami... jadę sobie drogą i patrzę: dzień piękny, słońce świeci, złote pole szerokie, ech, szerokie, jak okiem zarzucić...
    — Aha! szerokie, szerokie! Z daleka łąkę widać... na niej chłopcy nocami konie pasą...
    — Patrzę sobie raz, aż tu na polu siwy gołąb za pługiem idzie...
    — Czy to on był? A jakże on wygląda? Dobre człowieczysko, spracowane, dzieci bardzo kochał... At!
    Głową trząść zaczął; coś nakształt uśmiechu rozszerzyło mu wązkie wargi; oczy, w ziemię wpatrzone, mgliły się i świeciły. Krępy po raz pierwszy uważnie na niego spojrzał. Zaśmiał się.
    — Jakiż czart cię tu przyniósł? Czegóż ty aż tu się przywlokłeś, aby po szynkach łazić?
    Z uczuciem zdziwienia i urazy chudy szyję wyprostował i odpowiedział:
    — Jakto dlaczego? Człowiek ambicyę miał, wysoko stanąć i świata użyć pragnął. Czy to ja