Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Daleko. Karyery.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strach, jak lubię naturę... ja poeta?... A wy kto taki? czego ode mnie chcecie?
Ostatnie słowa zwracał do człowieka, który stanął przed nim, wązkim stołem tylko z nim rozdzielony. Wysoki, cienki, z wyciągniętą naprzód kościstą szyją, wpijał w niego oczy, jak dwa ciemne płomienie rozgorzałe, i trochę drżącemi wargami zaszeptał:
— Dawno powróciliście z tamtych stron?
Krępy gniewnie kołpaka dotknął i krzyknął:
— A tobie co do tego?
— To moje strony.
Może od wódki był ochrypły, może go okoliczności życia do cichego mówienia przyzwyczaiły, bo mówił ciągle szeptem. Krępy przeciwnie, krzyczał wtedy nawet, gdy się nie gniewał wcale.
— Jakiż czart cię tu przyniósł?
Chudy do gospodarza zwrócił się:
— Wódki!
Powoli, jak automat[1], z oczami wciąż gorejącemi, obok nowego znajomego usiadł.
— Dla karyery — zaszeptał — tak, jak i wy... dla karyery i dla przyjemności... Wypijemy razem, powiecie mi co o tamtych stronach; ja stamtąd rodem... z Glindów.

— Z Glindów... ej ty, Boże mój, wiem! Dwudziestu ich na zagrodach siedzi... procesy im prowadziłem... tam w największą biedę wpadłem... Głupi lud... orzą, sieją, zbierają, świata nie znają...

  1. Przyrząd, poruszany za pomocą mechanizmu.