Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/574

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nem, z tak spokojnym acz słodkim wyrazem na z lekka zapłonionej twarzy, iż hrabia Wilhelm wprzód nim usiadł na wskazanym mu przez p. Żulietę fotelu, zatrzymał przez chwilę miękki, a błyszczący wzrok swój na tak harmonijnem i wytwornem, tak słodko i czysto dziewiczem zjawisku. W całej rodzinie tej, najnieprzychylniejsze oko dostrzedz by nie mogło najlżejszego cienia parafiańszczyzny, lub śmieszności jakiejkolwiek. Nie dostrzegł go więc i hr. Wilhelm, a gdy, po krótkiej, ceremonialnej bo pierwszej wizycie opuszczał hotel, rzekł do Cezarego, który go ze wschodów przeprowadzał:
— Winszuję ci gustu, Cezary! narzeczona twoja jest w istocie niepospolicie piękna i sympatyczna, a z kilku słówek które wypowiedziała, wnoszę że i rozumek ma nielada! Nie uważaj na nikogo i żeń się z nią! Będziesz miał prawdziwe cacko!
A kiedy Cezary w milczeniu, lecz z głęboką radością i wdzięcznością dłoń mu ściskał, hr. Wilhelm dodał jeszcze:
— Ale, ale! zaprosiłem się do tych pań na jutro... trochę to nie etykietalnie, ale etykieta zbyteczna i ja, to dwaj przyrodzeni nieprzyjaciele! Byleby mnie z kimś i komuś zemną było przy-