Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziedziniec, ogromny, nagi salon i drzwi, za któremi przed chwilą zniknęła była pani jenerałowa.
— Tak; smutnie rzekł Pawełek, a przecież i tu widywać musisz mnóstwo ludzi. Do pani jenerałowej zjeżdżają się jak na odpust...
— Nie należę do towarzystwa tych ludzi... rzuciła Leokadya.
— Czyż nikt z nich nie zwrócił uwagi na ciebie, nie spostrzegł twej piękności? nie ocenił twych zalet? czyż i ty sama wśród tylu osób nie znalazłaś takich, któreby ci rozgrzały serce i uprzyjemniły życie?
— Chciałabym abyś był tu kiedykolwiek gdy te... osoby... będą tu wszystkie razem zebrane! Bardzo jestem ciekawą, czy uczułbyś serce twe rozgrzanem i uprzyjemnionem życie?
Pawełek westchnął.
— Czy myślisz, rzekł, że ja pomiędzy aniołami żyję?
— Tem gorzej! wymówiła Leokadya i pochyliła się nad wielką, pąsową różą, której wyszywanie kończyła.
Pomiędzy rodzeństwem nastąpiło dość długie milczenie. Pawełek stał naprzeciw siostry, po