Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny, tak starannie i troskliwie przez opiekunów swych wychowanej, że umiejętności jej nie sięgały dalej jak ku wcale nieszczególnemu czytaniu i pisaniu — jeszcze nieszczególniejszemu. Rachować za to — trudniąc się nieustannie gospodarstwem, w domu krewnych jej na wielką i szeroką skalę zaprowadzonem, Cecylia nauczyła się wyśmienicie. Umiała też ze sztuką, której by pozazdrościła niejedna artystka sceniczna, zapierać na głębi piersi łzy gorzką falą podnoszące się ku oczom, poskramiać wybuchy głosu i zamieniać je w cichy szept nieśmiały, ostre, nienawistne prawie spojrzenia ukrywać pod spuszczoną powieką i uśmiechy przebiegające po blado-różowych ustach, czynić zupełnie niewidzialnemi.
Wśród doli tej jednak wykwitnął był raz kwiat z gorącą barwą i cudowną wonią.
Stało się to wtedy, gdy najstarszy syn świeżo kreowanych wielkich państwa, Światosław, odbywszy obowiązującą kilkoletnią podróż zagraniczną, wrócił pod dach rodzicielski dorosłym, pięknym młodzianem.
Młody hrabia (tak bowiem wtedy już motłoch nazywać go zaczynał) znał się na rzeczach pięk-