Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łatwo. Przebacz mi, jeżeli możesz, i zapomnij o mnie. Bądź szczęśliwą!
Łzy głos mu tłumiły, ale uczynił wysilenie i mówił jeszcze:
— Wyrzucasz mi, żem ośmielił się stanąć dziś przed tobą i dopominać się o to, co sam występną nieoględnością lat młodych, a potém nędzném tchórzostwem duszy osłabłéj i niezahartowanéj utraciłem! I masz słuszność, że mi to wyrzucasz. Nie klękam przed tobą, jak-by to może kto inny uczynił, i nie błagam cię, abyś odwołała swój wyrok.
Wiem, o, wiem, że jestem rozbitkiem tego świata, który dał mi życie, a potém je zepsuł; że jestem występném i marnotrawném dzieckiem téj ziemi, które zmarnowało wszystkie, dane mu przez los i naturę, bogactwa; że jestem nakoniec... żebrakiem!
Przy ostatnim wyrazie głuchy jęk wydobył się mu z piersi, a zawtórował mu powiew jesiennego wiatru, który, wnikając przez drzwi półotwarte, przyniósł odgłos pocztowego dzwonka, dźwięczącego od czasu do czasu w oddali, gdzieś aż po-za ogrodem, na szerokiéj drodze, przerzynającéj dolinę.
Na odgłos tego dzwonka, przyniesionego do pokoju powiewem wiatru, Agenor drgnął i ręce opuścił, jak człowiek w rozpaczy. Ale prędko wyprostował się, oczy jego oschły, blada i wyniszczona twarz przybrała wyraz stanowczości i spokoju. Wycią-