Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czepca, nie zwijały się już, jak dawniéj, w regularne loki, ale gęstym potokiem srebrnych nici opadały z obu stron głowy na szeroką koronkę kołnierza i śnieżny batyst rękawów, przez które przeświecały wychudłe, białe ręce, sztywnie wyciągnięte na ponsowym atłasie okrycia. Głębokie wklęsłości, w jakie zapadły oczy umierającéj, nie okazywały jeszcze martwego spokoju lub ostatnich męczarni; zdawało się, że, gdy całe to ciało, dawniéj tak proste i wyniosłe, legło rozciągnięte pod twardém dotknięciem nadchodzącéj śmierci, dawna duma schroniła się do źrenic, i lubo zamierająca już i sztywniejąca, pałała w nich jeszcze pod osłoną gęstych, białych brwi, niezsuniętych bólem i harde nad białemi powiekami kreślących łuki. Z tym wyrazem zastygającéj, lecz nie umarłéj dumy, wśród któréj błąkał się zaledwie tylko słaby cień niepokoju, umierająca trzymała oczy nieruchomo utkwione w jeden przedmiot...
Przedmiotem tym była młoda kobieta, klęcząca u nóg łoża, w czarną powłóczystą suknią ubrana. Śniady, energiczny profil jéj twarzy wyrażał surowe skupienie ducha, warkocze hebanowéj czarności, grube i gdzieniegdzie nicią bielejącego włosa przeplecione, z hardą prostotą odrzucone nad marmurowo gładkiém czołem, spadały na szyję jéj i do połowy prawie przykrywały smukłą i gibką kibić. Powieki o długich czarnych rzęsach spuszczała ku nabożnéj książce, którą trzymała w ręku, a przedzi-