Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ani jednym wyrazem, ani jedną oznaką nie rzucił jéj swéj czułości, nie dał jéj poznać, że był dla niéj czémś więcéj, niż troskliwym i serdecznym przyjacielem.
Zenia prędko przychodziła do siebie; powstała z choroby bardzo zmieniona; całkiem prawie utraciła swę żywość i wielomówność. Serce, sumienie i miłość własna cierpiały w niéj jednocześnie. Milczała prawie ciągle, w długich pogrążona zadumach, i tylko niememi oznakami okazywała mnie i Emilce przywiązanie swe i wdzięczność za starania, jakie podejmowałyśmy około niéj w jéj chorobie. Michał, od chwili jéj wyzdrowienia, rzadko przychodził do jéj pokoi, zawsze wtedy tylko, gdy go wzywała, i zachowywał z nią ciągle obejście się czysto przyjacielskie, bez żadnéj domieszki żywych uczuć, w których objawieniu tak niezmordowanym był dawniéj. Zenia z pewną nieśmiałością podnosiła nań oczy, ile razy przychodził, i zaledwie miała siłę od czasu do czasu zamienić z nim kilka wyrazów. Czuła się znać bardzo winną względem niego, a przytém żywo miała w pamięci owę scenę, w któréj Lubomir klęczał przed nią, a któréj była pewną, że mąż jéj był mimowolnym świadkiem. Ja także, patrząc na Michała, podzielałam zdanie Zeni, że musiał on o wszystkiém wiedziéć, wszystko przenikać, co od lat kilku działo się w sercu i umyśle jego żony. Była pewna męzka duma i wielka delikatność w tém całkowitém zaprze-