Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wydawał, i przypomniawszy sobie słowa, przed chwilą wyrzeczone przez niego, pomyślałam, iż bardzo być może, że to biedne serce rozpoetyzowanéj i rozmarzonéj kobiety, zawieszone przez nią na drżącym promyku księżyca, jemu się właśnie dostanie na zawsze.
Po powrocie z odwiedzin moich u Zeni do domu, znalazłam moję matkę tak zamyśloną i smutną, jak jéj już dawno nie widziałam. Gdy witałam ją, rzekła ze źle tajoną goryczą:
— Ślicznieś tam dziś wyglądać musiała w téj twojéj wełnianéj sukni, obok strojów Zeni i jéj paradnych pokoi!
Niestety! wyrazy te aż nadto zrozumiale wytłómaczyły mi zamyślenie i smutek mojéj matki. Widmo przeszłości zajrzało jéj znowu w oczy w postaci świetnéj toalety Zeni, jéj powozu i liberyi. Piérwsze od czasu popadnięcia w ubóztwo spotkanie się ze zbytkiem i blaskiem, rozbudziło na nowo w mojéj matce żal po nich, uśpiony już przedtém nieco.
Przez cały już wieczór matka moja była milcząca i zamyślona, a nazajutrz, gdym wychodziła na lekcye, zatrzymała mnie na chwilę przy sobie, i z wielką starannością zaczęła się wypytywać o przyjęcie, jakiego doświadczyłam od Zeni, goszcząc w jéj domu. — Bo widzisz, moja droga — dodała nie bez pewnego wahania: — zdaje mi się, że spostrzegłam u Zeni, gdy tu była, pewną niestosowność obejścia się. Czy