Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cznych krajach, w których przebywał wraz z żoną; uważałam, że uwagę jego zwracały daleko mniéj miasta, niż wsie i wszystko co się wsi tyczyło. Nie mówił on wcale o objawach sztuk lub nauk, ale o uprawie roli w różnych stronach świata, o płodach rolnych i ich gatunkach, o ludnościach wiejskich i ich naturze. Parę razy mówiąc o tém wszystkiém, westchnął i zamyślił się na moment. Daru wymowy nie posiadał, i owszem, wyrażał się z trudnością; znać było, że myśli powoli powstawały i nie łatwo kombinowały się w jego głowie; czasem się jąkał, czasem używał gminnych wyrazów i prowincyonalizmów; z tém wszystkiém jednak, gdy się rozgadał, mówił wcale przyjemnie, i spostrzegłam, że nie tylko nie brakowało mu zdrowego rozsądku, ale, że nawet sąd jego był bardzo trafny i sięgający głębiéj w istotę rzeczy, o których mówił. Pod wieczór Zenia otrząsnęła się ze swych zadum i znowu się ożywiła. Pokazywała nam mieszkanie swoje, suknie, bogatą biżuteryą, różne pamiątki z podróży przywiezione; śmiała się, opowiadała, rozmawiała; przebiegała salony, zasłane kobiercami, cicho, jak myszka, lekko jak motylek; aż gdy zmrok zaczął zapadać i Michał oddalił się na moment, upadła na sofkę, objęła ramionami mnie i Emilkę i patrzyła nam z kolei w twarze. Nagle łzy zakręciły się w jéj oczach, ukryła twarz na mojéj piersi i wybuchnęła płaczem. Spojrzałyśmy po sobie z Emilką, pomieszane nieledwie. Co jéj było?