Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziemy z niéj mogły żyć z jakie kilka miesięcy. To dobrze! — pomyślałam sobie — przez ten czas zapracuje na dalsze miesiące!...
Kończyłam właśnie tę myśl, gdy posłyszałam ciche zbliżające się do mnie kroki. Emilka weszła do pokoju i ze swoim dobrym, kochającym uśmiechem na twarzy, usiadła naprzeciw mnie we framudze okna.
— Znajduję cię bardzo zamyśloną, kochana Waciu — rzekła, biorąc mnie za rękę — i nie dziw, masz przecie myśléć o czém. Powiedz mi, kochanie, czy wypadkiem nie myślałaś także i o tém, że wraz ze mną przyjęłaś na siebie ciężar, bez którego daleko-by ci lżéj było?
Zasmuciły mnie te słowa Emilki; uścisnęłam ją serdecznie i wyłajałam za to, że mnie w podobny sposób posądzać mogła.
— Po prawdzie — odpowiedziała — nie posądzałam ja cię o to, moja droga, przybrana siostro, ale wyrazy moje były odbiciem méj własnéj myśli, która mnie bezprzestannie dręczy. Często bowiem, rozważając siebie samę i moje dotychczasowe położenie, znajduję, że jestem bezużyteczną na świecie i niedołężną istotą, zdolną tylko nudzić się i płakać, niezdolną dopomódz ani sobie, ani komu. Wstyd mi, że taką jestem, i w tobie tylko jednéj pokładam nadzieję, że mnie nauczysz być inną.
Z nowym uściskiem powiedziałam jéj, że taką, ja-