Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzo szczęśliwą, gdybyście pozwoliły mi zamieszkać z wami. Jednakże, gdybyś pani osądziła, że będę wam zbytnim ciężarem, że stanę się wam natrętną i niemiłą... odjechała-bym napowrót do brata... albo nie... poszła-bym raczéj dokąd na służbę...
Mówiąc te słowa, Emilka była prawdziwie rozrzewniającą, z wyrazem łagodnego a przejmującego smutku, jaki rozlewał się na jéj bladéj twarzy. W błękitnych, rozszerzonych nieco od wychudnięcia jéj oczach, kręciły się łzy.
Matka moja patrzyła na nią przez chwilę z rodzajem wahania się i niespokojności, ale potém wzięła obie jéj ręce w swoje dłonie, przyciągnęła ją do siebie i przycisnęła do swéj piersi:
— Pozostań z nami, kochane dziecię — rzekła — ty także jesteś jednym z rozbitków naszego świata. Pozostań z nami; chętnie podzielimy się z tobą ubóztwem i sercem naszém; bądź siostrą Wacławie, i pomagaj jéj, bo trudne ma ona do spełnienia zadanie...
Kiedy Emilka, niezdolna słowa przemówić, całowała z wdzięcznością jéj ręce, matka moja głaskała jéj włosy i parę razy pocałowała ją w czoło z prawdziwie macierzyńską czułością.
Potém powstała żywo i wesoło rzekła do mnie, iż goście nasi oczekują już zapewne na herbatę, i że pora już, abyśmy poszły do sali jadalnéj, gdzie ich pewnie zastaniemy.