Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najulubieńszych cnót moich; nią to powodowany, dałem wczoraj panu N. odmówną odpowiedź, i dziś taką samą zmuszony jestem powtórzyć. — Na te wyrazy uczyniłam poruszenie, aby wstać i odejść, ale Henryk, bardziéj jeszcze na przód wyciągnął szyję i wysunął szkła szafirowe, a ręką uczynił powoli znak, dający do zrozumienia, że daléj jeszcze mówić zamierza:
— Nie jestem poetą — ciągnął po krótkiéj chwili, widząc, że siedzę znowu nieporuszona — nie jestem poetą — powtórzył — niemniéj jednak nieboszczka matka moja uczyła mnie w dzieciństwie wymawiać na pamięć uświęcony frazes: Miłuj bliźniego twego, jak siebie samego, a z nauki téj tyle skorzystałem, że wiem, co to jest wspaniałomyślna miłość bliźniego i uwielbiam ją szczerze, ile razy widzę praktykowaną przez innych. Sam wszakże praktykować jéj nie mogę, a to z następnych powodów.
Tu umilkł na moment, jakby zbierał myśli, które palce jego zdawały się zgarniać, kombinować i na niewidzialną jakąś nasuwać nitkę. Potém z rozszerzonym nieco wązkich warg uśmiechem zaczął mówić:
— O ile nie mylą mnie obserwacye, jakie czyniłem na ludziach, każdy człowiek ma wytknięty przed sobą stały cel jakiś, który najlepiéj odpowiada jego potrzebom i wymaganiom, który skupia w sobie wszystkie jego usiłowania, i do którego bezprzestannie