Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ryk skinął na Izraelitę w sposób porozumienia, a ten, powstawszy, skłonił się nam, mimochodem rzucił na mnie spojrzenie, jak mi się wydało, pełne ciekawości, i opuścił pokój. Wtedy gospodarz wskazał mnie i panu Rudolfowi dwa fotele i wymówił:
— Może państwo jesteście zgorszeni nieładem, jaki panuje w tym pokoju, i pyłem, który tu osiadł na posadzce i sprzętach. Cóż robić? jestem człowiekiem wiecznie zajętym i nie mam czasu na studyowanie estetyki. Zresztą, nie byłem nigdy poetą.
— Mogę upewnić pana — odparłam nieco z niecierpliwiona — że nigdy mniéj, jak w téj chwili, nie myślałam o poezyi.
Pan Henryk uczynił głową znak pochwalający.
— Bardzo słusznie, bardzo słusznie — wymówił — podziwiam istotnie, że piękna i młoda dama potrafiła, choć-by na moment, oderwać się od myślenia o poezyi, tém więc łatwiéj przyjdziemy z nią do porozumienia...
Mówiąc to, powstał i zbliżył się do wielkiego biurka, stojącego pomiędzy oknami, a otwierając jednę z jego szuflad i wydostając z niéj spory zwój papierów, dodał zwykłym sobie monotonnym, powolnym tonem:
— Uzbrajam się, szanowna pani, uzbrajam się; występując do rozmowy z piękną i młodą damą, czuję doprawdy pewność siebie nieco zachwianą, i po-