Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją z kolei, szeptał jéj do ucha i spojrzeniem wskazywał młodzieńca ze śliczną powierzchownością i wielkim majątkiem. Była to przecież świetna partya, niestety!...
Cały ten dzień matka moja przepędziła w gorączkowém oczekiwaniu; nigdy jeszcze nie widziałam ją tak wzruszoną, niecierpliwą. Ze smutkiem patrzyłam na ten stan jéj umysłu, bo przewidywałam niemylne prawie fiasco kroku pana Władysława i drżałam na myśl o ciosie, jaki matce mojéj miał zadać upadek jéj rozbudzonych z całą mocą nadziei. Silniejsze od nadziei odzyskania niezależnego bytu, a ściśle z nią spojone, opanowało ją inne jeszcze uczucie. Spostrzegłam, że każdy dzień ubiegły coraz więcéj czynił ją podobną do wędrowca, zaniesionego wozem przeznaczeń na pustą i jałową wydmę. Wyraźnie czuła, że lata upłynione nie odpowiadały moralnym jéj potrzebom, i z cichą rozpaczą zdawała się patrzéć w leżącą za nią i przed nią wielką próżnią, któréj zapełnić nie mogły wspomnienia zgasłéj już i tylko powierzchownéj świetności. I — rzecz dziwna! od téj świetności jednak serca i oczu oderwać całkiem nie mogła; nieraz niby z nagła wracała do marzeń o niéj.
Tak, naprzykład, owego dnia, w którym oczekiwała powrotu pana Władysława, wzięła mnie za rękę i wraz ze mną przechodząc szereg pokoi, opowiadała, jakie, gdy odzyska choć część majątku, zakupi