Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ledwie, iż na niego to padł wybór pana Rudolfa, i że mimo woli zaciągnęłyśmy go w te strony, gdzie przed kilku laty poznał uroczą dziewczynę, dziś już będącą żoną innego. Więc ci ludzie znowu spotkać się mają oboje, piękniejsi i bardziéj jeszcze powabni, niż dawniéj?
Nie bez pewnéj obawy myślałam o tém, a uczucie to zwiększało się we mnie, im dłużéj patrzyłam na pana Władysława i słuchałam zdań jego, tchnących hardą niepodledłością, dziwnie wspomaganych śmiałą a energiczną grą jego fizyognomii.
Rozmowa, podsycana przez moję matkę, którą przyjemny gość widocznie rozweselił, a nadzieje polepszenia interesów natchnęły dawną światową werwą, przez pana Rudolfa, więcéj ożywionego, niż kiedy, i przeze mnie, pragnącą jak najlepiéj poznać człowieka, który tak ważną rolę odegrał w życiu méj dawnéj przyjaciółki, przybierała rozmaite zwroty, aż w końcu skierowała się na temat rodzinnych uczuć i związków, nie zupełnie może właściwy do rozbierania w obecności mojéj matki i pana Rudolfa. Nie mniéj jednak przyszedł jakoś sam przez się, wysnuł się z jakiegoś opowiedzianego wypadku i został podjęty przez pana Władysława z właściwą mu żywością i śmiałością sądu.
— Małżeństwo! rodzina! — mówił z dowcipnym uśmiechem, nabierającym mocy od głębokości spojrzenia. — Małżeństwo! rodzina! doprawdy, moi pań-